Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu, żeby rozwijać się artystycznie - moje studia są zbyt czasochłonne - jednak kiedy nadarzy się okazja, bardzo chętnie staram się przeorganizować mój plan dnia i zrobić coś, co sprawia mi wiele radości. Zgadza się, znów papier poszedł w ruch!
24 kwietnia mój wydział organizował Noc Filologów. To nic innego, jak alternatywa dla standardowyh dni otwartych na uczelni, tyle że odbywająca się w godzinach popołudniowych. Ludzie u mnie na roku okazali się bardzo chętni do tego typu przedsięwzięć , więc zabraliśmy się ostro do pracy.
Początkowo moje zadanie dotyczące tej imprezy miało być zupełnie inne. Najpierw myślałam o upieczeniu muffinek lub jakiegoś typowo hiszpańskiego przysmaku, ale kusiło mnie jednak coś zupełnie innego: bardziej pracochłonnego, ale łatwiejszego (dla mnie!). Postanowiłam zrobić coś, w czym czuję się najlepiej i właśnie wtedy wyciągnęłam cały mój papierowy arsenał. Chciałam wykonać dla każdego z nas - organizatorów - przypinki w kształcie mapki Hiszpanii, ale... czas lubi płatać figle i nagle zorientowałam się, że zostały mi 3 dni do imprezy i nie zdążę nawet zamówić agrafek/baz do broszek, a w domu nie miałam nic, co mogłoby to zastąpić. Szczęśliwie okazało się, że nikt z naszej ekipy nie wykonał jeszcze plakatu "zwabiającego" licealistów w nasze skromne, hiszpańskie progi. :P
Nie jest to może szczyt moich możliwości, ale lepsze to niż nic. Ważne, że przyciąga wzrok. :)
Początkowo moje zadanie dotyczące tej imprezy miało być zupełnie inne. Najpierw myślałam o upieczeniu muffinek lub jakiegoś typowo hiszpańskiego przysmaku, ale kusiło mnie jednak coś zupełnie innego: bardziej pracochłonnego, ale łatwiejszego (dla mnie!). Postanowiłam zrobić coś, w czym czuję się najlepiej i właśnie wtedy wyciągnęłam cały mój papierowy arsenał. Chciałam wykonać dla każdego z nas - organizatorów - przypinki w kształcie mapki Hiszpanii, ale... czas lubi płatać figle i nagle zorientowałam się, że zostały mi 3 dni do imprezy i nie zdążę nawet zamówić agrafek/baz do broszek, a w domu nie miałam nic, co mogłoby to zastąpić. Szczęśliwie okazało się, że nikt z naszej ekipy nie wykonał jeszcze plakatu "zwabiającego" licealistów w nasze skromne, hiszpańskie progi. :P
Nie jest to może szczyt moich możliwości, ale lepsze to niż nic. Ważne, że przyciąga wzrok. :)