Pamięta ktoś z was konkurs, który robiłam w marcu 2013 roku, mając jeszcze bloga "o wszystkim" na blogspocie, w którym to wy opisywaliście swoją wymarzoną kartkę, a ja miałam wybrać jeden projekt, moim zdaniem najlepszy, i zrealizować go? Wykonałam wtedy trzy kartki, bo tylko tyle osób zgłosiło się wtedy do konkursu. Niestety, jeden ze zwycięzców do tej pory nie podał mi swoich danych do wysyłki. Nie obrazi się chyba, gdy tę uroczą kartkę pozostawię więc w swojej kolekcji i... lekko ją "odświeżę". Tym wstępem otwieram więc oficjalnie nowego bloga. I to z papierowym przytupem.
Pomysł na tę kartkę był jednym z moich ulubionych w tym konkursie (drugi to kartka z herbem Realu Madryt), niestety wykonanie z mojej strony pozostawia wiele do życzenia - kartka jest płaska, a w dziewczynce na huśtawce nie ma w ogóle ruchu. No i ten ręcznie robiony napis...
Pierwszym krokiem było oderwanie (bardzo delikatnie, żeby nic nie uszkodzić!) proporczyka z napisem, dziewczynki oraz gałęzi, na której znajduje się huśtawka. Nie obyło się bez drobnych strat w powierzchni papieru, ale wiedziałam, że za chwilę zakamufluję to odświeżonymi elementami. Dziewczynkę ze "starej" kartki potraktowałam jako szablon do stworzenia nowej, z dłuższymi włosami i zupełnie odmienioną spódniczką, która powstała z okrągłych, papierowych serwetek pomalowanych czarną akwarelą. Zrobiłam od nowa gałąź, nakleiłam księżyc (którego wcześniej nie było) i zabrałam się za wycinanie i doklejanie liści i gałązek, aby drzewo nie było nagie. Popracowałam także nad nowym proporczykiem.
Tak, jestem zadowolona z efektu.
Pierwszym krokiem było oderwanie (bardzo delikatnie, żeby nic nie uszkodzić!) proporczyka z napisem, dziewczynki oraz gałęzi, na której znajduje się huśtawka. Nie obyło się bez drobnych strat w powierzchni papieru, ale wiedziałam, że za chwilę zakamufluję to odświeżonymi elementami. Dziewczynkę ze "starej" kartki potraktowałam jako szablon do stworzenia nowej, z dłuższymi włosami i zupełnie odmienioną spódniczką, która powstała z okrągłych, papierowych serwetek pomalowanych czarną akwarelą. Zrobiłam od nowa gałąź, nakleiłam księżyc (którego wcześniej nie było) i zabrałam się za wycinanie i doklejanie liści i gałązek, aby drzewo nie było nagie. Popracowałam także nad nowym proporczykiem.
Tak, jestem zadowolona z efektu.